rok 2012 archiwum
28-04-2012

Majowe święta

Majowe święta

Nie będzie to relacja z przebiegu tegorocznych majowych uroczystość. Kolegium redakcyjne zdecydowało jednak, że w „aktualnościach nowej strony internetowej Towarzystwa winna znaleźć się  jakaś informacja poświęcona majowym świętom. Oczy skierowały się na mnie.Trudno, zgodziłem się, ale po drodze zastanawiałem się jak to zrobić. Mam już dość opisywania ubogich w ostatnich latach , powtarzających się, majowych uroczystości na żywieckim Rynku. Zwyciężyła myśl podzielenia się zdarzeniami i refleksjami z mojego prywatnego życia, które charakteryzuje się tym, że przypadło prawie w 100% na okres tzw. PRL-u. W 1947 roku poszedłem do liceum i brałem udział w odbywających się w Wadowicach manifestacjach 1-majowych w ZMP-owskiej koszuli ze znaczkiem ZMP na lewym rękawie i czerwonym krawacie, który symbolizował – jak nam mówiono – robotniczą krew . O trzecim maju nie było już wtedy mowy. Mój 4-letni okres pobytu w liceum przypadający na tzw. czasy stalinowskie w Polsce cechował się nasiloną indoktrynacją młodego pokolenia Polaków, której moje pokolenie, szczególnie to z rodzin chłopskich i robotniczych zupełnie się poddało. Wiedzy historycznej  o 3 maju moje pokolenie też nie posiadało, bo byliśmy absolwentami okupacyjnej szkoły podstawowej, w której historii w ogóle nie uczono, a w rodzinach chłopskich, takich jak moja  o historii narodu też się nie mówiło, bo się jej nie znało.  Byliśmy zatem łatwym „materiałem do obróbki ideologicznej”. A jednak pamiętam jedno majowe święto 1945 roku w mojej rodzinnej wsi Kozińcu. Na okoliczność końca wojny w miejscowej kaplicy odbywało się nabożeństwo, w którym uczestniczył 12 letni chłopiec i płakał kiedy z piersi tego prostego ludu zagrzmiała – tak zagrzmiała - pieśń „jeszcze Polska nie zginęła” , „Boże coś Polskę” i tym podobne patriotyczno religijne pieśni. Nie wiem czy inni też płakali, ale ja „beczałem” nawet w drodze powrotnej, ale był to płacz radości, uniesienia, nostalgii i szczęścia. Do dziś nie wiem skąd się to wzięło w takim 12 letnim chłopcu. Widocznie mamy to w genach, albo inaczej, że wyssałem to z piersi matki, która nawiasem mówiąc często nam śpiewała „Jak to na wojence ładnie” itp., czego ich nauczył w ówczesnej jednoklasówce młody nauczyciel galicyjski.

1-maja 1969 r. w Żywcu 

Potem była praca nauczycielska, młodzież i szkoła i pierwsze maje, zbiórki przed szkołą, wiec na żywieckim Rynku z wysoką trybuną pod magistratem, a na niej „oficjela”  z PZPR, ZSL reprezentował Gunter, Luber albo Łukaszek. Obok stał Kazimierz Kamiński – 25 – letni prezes PK SD, mój ukochany dyrektor,  Antoni Ostrowski, a pod trybuną ze sztandarem Franek Biernat. Poza tym młodzieżówka, mundurówka i przodownicy pracy. Po przemówieniach trybuna szybko się zwijała i jako pierwsza udawała się na drugą trybunę na Kościuszki przed budynek nr 39, by odebrać defiladę, na której maszerowało się dumnie i z honorem patrzyło na naszych przywódców.

 Obraz płyty Rynku w dniu 1-maja 2002 r. Wiem, że w niektórych fabrykach dla animuszu dawali po „setce”, a w kącie Rynku u wylotu Jagiellońskiej stała ciężarówka z grzaną kiełbasą, czasem beczka z piwem i innymi rarytasami. Potem młodzież szła do domu, a my kadra nauczycielska na ciepły posiłek do stołówki szkolnej przygotowany przez p. Zyzakową. Bywało, że rozmowy przeciągnęły się do późnych godzin popołudniowych. Bywało też, że szło się na majowe festyny, mecze lub po prostu na koleżeńskie posiedzenie do kolegi w jego ogródku. Jednym słowem mam miłe wspomnienia 1-majowe, które obecna władza i media usiłują zohydzić, wyśmiać i zbezcześcić.

Pierwszy raz w życiu 1 maja świętowałem jako stojący widz na krawężniku żywieckiego Rynku w 1990 roku, kiedy to na środku Rynku postawiono malutkie podium, a na nim w otoczeniu aktywu solidarnościowego z krzyżem w ręku stał Jerzy Hilbrycht. Jakoś szybko został zepchnięty na boczny tor. Potem w latach transformacji ustrojowej  majowe święto przejęła lewica, najpierw jako SDRP, a obecnie SLD. Manifestacja zmalała do kilkudziesięciu osób urzędowych i kilkudziesięciu sympatyków, bez robotników i bezrobotnych, których powinni reprezentować w szczególności. To są oficerowie bez wojska.Po defiladzie pod tablicę na Komorowskich, pochód się rozwiązuje, a jego uczestnicy udają się na piwo do browaru albo na „Dębinę”. Jak do tej pory żywiecką lewicę na więcej nie było stać.

Ubolewam, a mówię to nie po raz pierwszy, że w uroczystościach majowych na żywieckim Rynku, począwszy od roku 1990 nie ma dzieci i młodzieży szkolnej. Nie znalazł się też do tej pory organizator uroczystości,dyrektor szkoły lub nauczyciel, który by przyprowadził swoją czeladkę na praktyczną lekcję wychowania patriotycznego.Przecież tak ochoczo posługujemy się XVIII -wiecznym cytatem "Takie będą Rzeczypospolite jakie młodzieży chowanie".

2 maja – Dzień  Flagi ustanowiony w Polsce w 2003 r. uchwałą Sejmu na wniosek żywieckiego Posła Edwarda Płonki (Brawo Płonka). W mediach dużo się na ten temat mówi. Obserwując ulice naszego miasta wnioskować można, że na symbole narodowe pozostajemy nadal obojętni.

3 maja powinno być świętem narodowym polskim, zamiast 11 listopada. Jest to podwójne święto Królowej Korony Polskiej oraz rocznica uchwalenia Konstytucji 3 maja, a poza tym jest to odpowiednia pora roku, bardziej przydatna do świętowania od listopada. Wstydzę się jako szeregowy obywatel tego państwa za to, że był taki czas kiedy władza nakazywała, że flagi i inne dekoracje państwowe mają zniknąć z budynków do 3 maja. Więcej ode mnie wstydzić się powinni ci, którzy decyzje takie podejmowali.

Dzień Zwycięstwa – dzień podpisania aktu kapitulacji Niemiec obchodzony na zachodzie Europy 8 maja, w krajach bloku wschodniego 9 maja. W PRL obchodzony 9 maja, ostatnio 8 maja, ale z coraz słabszym impetem i wydźwiękiem. Ostrze tego dnia tępione jest zębem czasu. Żyje bowiem coraz mniej ludzi pamiętających tę okropną wojnę i dzień jej zakończenia. W czasie tej wojny życie straciło 6 milionów Polaków, a 400 tysięcy walczyło z bronią w ręku.

Dla nas Polaków w maju przypada jeszcze jedna ważna historycznie rocznica – 18 maja - zwycięstwo II Korpusu dowodzonego przez gen. Władysława Andersa w Bitwie o Monte Casino. Władze PRL-owskie za wszelką cenę chciały pomniejszyć jego rangę, ale społecznie, wydarzenie to odbierane było z pełną powagą i należnym szacunkiem. Pamiętam, pod koniec lat 60. Na dancingu „Pod Filarem” orkiestra Dowsilasa zagrała „Czerwone maki”. Jedna z par zaczęła tańczyć, ale z Sali natychmiast odezwały się okrzyki „tego się nie tańczy” i wszyscy wstali by wysłuchać melodię do końca. O tym też w szkołach nie uczono, ale my Polacy mamy to widocznie w genach lub wyssaliśmy to z piersi matki Polki.

Poza tym z lat mojego dzieciństwa pamiętam „majówki” – te majowe wieczorne śpiewy dzieci i młodzieży przed zawieszonymi na drzewie figurkami Matki Boskiej, pamiętam jak w drodze powrotnej z owych majówek roje chrabąszczy w powietrzu i rechot żab w stawkach, czego dzisiejszy młodzieniec już nie dozna.

Z majowym pozdrowieniem Hieronim Woźniak 

 

« powrót do listy

Copyright © Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej.

projekt i wykonanie