rok 2012 archiwum
06-04-2012

Na Wielki Piątek

 

W Wielki Tydzień należało porobić głowienki, takie patyczki okrągłe grubości palca, robiono je zwykle z leszczyny o długości około 20 cm, od góry przecinało się na krzyż, do wcięć wkładało się dwie cienkie pałeczki o długości około 5 cm, dół należało zastrugać (zaostrzyć).

Na każdą niwkę ozimego zboża po pięć głowienek, na każdy róg i do środka po jednym. Te głowienki opalano przy kościele na poświeconym ogniu, kto mógł to przynosił z domu stary obraz albo książkę jakieś dewocjonalia, które były już do spalenia. Każdą głowienkę należało opalić a przynajmniej dobrze odymić.

Pod ścianą przy kościele była postawiona duża wanna drewniana ze święconą wodą, po opaleniu głowienek nabierało się do butelki świeconej wody z wanny. Cała parafia miała do dyspozycji Wielki Piątek i Wielką Sobotę. Muszę tu jeszcze dodać, że niektórzy nabierali tej święconej wody do dzbanków i to wcale nie małych. Obowiązkiem kościelnego było uzupełniać wodę w wannie to też pilnował, kto przychodził z dużym dzbankiem to się bardzo kłócił, że wystarczy parę kropelek tej wody a resztę mogą sobie dolać w domu i też będzie poświęcone.

W śmingusa a czasami i w pierwsze święto święciło się te oziminy; jak już wyżej wspomniałem wbijało się te głowienki a święconą wodą kropiło się po zbożu wypowiadając takie oto słowa, ja takie zapamiętałem: „Boże drogi, Boże uchroń nase zboże, niek żadne niescyńście dotknońć go ni może” czyniąc znak krzyża świętego nad całą niwką. Myślę, że wiele innych ludzi znało też inne słowa do tej modlitwy, może i dużo więcej mieli do powiedzenia. Pamiętam też, że niektórzy a może nawet i ja wypowiadałem takie słowa: Boże drogi, Boże uchroń nase zboże, a sąsiadom niek rośnie jako może”. Taka była świadomość czy nieświadomość ludzi.

 

W Wielki Piątek z samego ranka należało biec jakby po zdrowie do raźno płynącego (potoczka) strumyczka albo rzeki (czystej rzeki), dobrze namoczyć nogi, umyć twarz to według wierzeń miało przynosić dobre zdrowie. Było też przekonanie, że najlepiej obrodzą ziemniaki i nie tylko, sadzone we Wielki Tydzień.

W Wielki Piątek obowiązywał wielki i ścisły post, co najmniej do południa należało nic nie jeść, a kto miał więcej grzechów na sumieniu to do wieczora obowiązywał post.

Jak pamiętam w naszych okolicach do rzadkości należało w tamtych czasach, żeby ktoś malował jajka, jeżeli już to bez rysunków i kolorowo.

Zawsze na każde święta pieczono z ciasta baranka jeszcze na tydzień przed świętami albo wcześniej, jeżeli ktoś w okolicy miał foremkę na baranka to ta foremka była pożyczana i wędrowała od chałupy do chałupy. Niektórzy wysuszyli i trzymali baranka na rok następny. Tam gdzie były głodne dzieci to na przestrzeni roku baranek zniknął albo był już taki obskubany, że nie nadawał się by go postawić na stole. Baranki ozdabiano obok jajek kocankami lub jeszcze inną zieleniną czasami przez siebie wyhodowaną specjalnie na ten cel, wcześniej przed świętami.

Z używanych jajek do różnych potraw czy wypieków robiono wydmuszki, które wieszano na gałązkach śliwek przeważnie, żeby te owoce bardzo dorodne urosły. Jak sięgam pamięcią tak zawsze i teraz w wielką Sobotę było i jest święcenie potraw, również baranka.

 

« powrót do listy

Copyright © Towarzystwo Miłośników Ziemi Żywieckiej.

projekt i wykonanie